sobota, 1 grudnia 2007

wakacyjne wspomnienia...

jakoś tak zatęskniło mi się za wakcjami w te jesienno-zimowe dni i postanowiłam przypomnieć sobie lipcowy pobyt w Dursztynie... :)
nasza podróż zaczęła się w pociągu... była dłuuuuuga i dla niektórych męcząca ;)
tutaj Ania nie dała rady... ;)
inni z nudów jedli... kabanosy ;)
... i bułeczki :)
w końcu dotarliśmy na miejsce... ufff po 11 godzinach jazdy licznymi środkami komunikacji :)
serdecznie przywitali nas o.Lech (na zdjęciu) i o.Eryk (autor zdjęcia) ;)
dostaliśmy pokoje z pięęęęęknym widokiem na Tatry...
...sam pokój też był piekny oczywiście ;)
na początku trzeba było zintegrować się z innymi grupami, które również zawitały do Dursztyna...
najpierw uliczne zabawy w wersji bardziej lajtowej :)

a oto coś bardziej urazowego :) studnia...
... i nie pytajcie co oni robią... ;)
...
zabawa w węża... ssssssssss ;)
proszę państwa - oto słoń :)

ci na dole mają gorzej... ;)
zabawa w sztywniaka
w roli sztywniaka - Magda :)
tego sztywniaka nie poradzili :)
Wojtek nie dał im szans ;)
gdy już się zintegrowaliśmy nadszedł czas na wycieczki w góry :)
na pierwszy ogień poszedł Grandeus z cudownymi widokami na nasz mały Dursztyn :)

następny był Żar
ufff wycisnął z nas ostatnie poty... strasznie stromy ten Żar ;)
ale za to na górze...
"ojej spójrz jakie pięęękne widoki!!!"


i łowiecki też były...
nawet kilka czarnych się znalazło ;)
wycieczka do Łapsz Wyżnych po drugiej stronie Grandeusa
i chwila na zadumę w cudnym neogotyckim kościółku...
kolejna wyprawa do Czerwonej Skały...
... która do złudzenia przypomina ojcowską Maczugę Herkulesa :)
grupa kutnowska w pełnej krasie :)
... czyli my :)
w wolnych chwilach... między zdobywaniem szczytów
graliśmy w siatkówkę na pobliskim boisku...
(był oczywiście doping publiczności)
... opalaliśmy się na zielonej trawce...
... no i śpiewaliśmy oczywiście...
w roli dyrygenta tym razem Gabrysia :)
kolejna wycieczka - zdobywanie Wysokiej - najwyższego szczytu Pienin
Monia gdzieś nad strumykiem... :)
w wąwozie Homole...

cała grupa w pełnej odsłonie...
Kutno, Toruń, Wieliczka, Warszawa, Góra Kalwaria, Kraków, Przemyśl, Kielce, Katowice i dwóch kolegów z Ukrainy...
uffff mam nadzieję, że o nikim nie zapomniałam... ;)
nie potrafiliśmy usiedzeć długo w jednym miejscu...
postój pod cudownym olbrzymim jesionem :)
wystarczyło pod nim miejsca dla całej naszej dużej rodzinki :)
niektórym po drodze odbijało ;) hehe nie wiem komu ;)
a na Wysokiej cudne widoki... na Pieniny, Tatry...
... słowackie wioski...
na Wysokiej jeszcze nie śpiewaliśmy, więc trzeba było wykorzystać daną nam szansę...
było magicznie...
kolejnym celem była Szczawnica...

... krótki relaks przed drogą...

zjazd z Palenicy!!!
aaaaaaa!!!!!! było extra!!!!! ja chce jeszcze raz!!!! =)
na początku lekki stresik... :)
"Eeee, przepraszam, czy możemy już wysiąść?"
"Eeeee, chyba jednak jeszcze nie..."
o.Eryk lądował z telemarkiem... prawie jak Małysz... prawie ;)
Białkę mieliśmy przejść o własnych siłach bez użycia mostu ale...
się nie dało...

kaplica w Trybszu
zbudowana bez pomocy gwoździ
a to kościół w Dębnie
wpisany na listę Dziedzictwa Narodowego Unesco :)


Maciek, Sylwia, Iki, Iga i Krzysia zmęczeni zwiedzaniem :)
Niedzica...
z Monią podobne jesteśmy do siebie jak dwie krople wody...
"... z dwóch różnych deszczów, na dwóch różnych półkulach, w zupełnie innych porach deszczowych..." ;)

ja... Sylwia i Łukaszek z Góry Kalwarii :) pozdrawiam z tego miejsca ;)

...na tym zamku ponoć straszy...
... ale "cowboykom" nic nie straszne ;)
w Czorsztynie spotkaliśmy prawdziwego łucznika!
ale nie był zbyt rozmowny :/
specjalnie dla pani dyrektor zamku w Niedzicy, na zamkowym dziedzińcu wykonaliśmy kilka piosenek gospel :)


widowni nam nie brakowało ;)

podczas wycieczki do Zakopanego zatrzymaliśmy się w miejscu, w którym co roku harcerze przekazują sobie Światełko betlejemskie...

cmentarz na Pęksowym Brzysku... Zakopane...


ostatnia wycieczka w góry...
na Turbacz (przez niektórych nazywany Torbaczem ;)) w Gorcach


na szczyt nie dotarliśmy...
nie pytajcie dlaczego...

Monia jest samowystarczalna ;) nie potrzebuje fotografa ;)
niektórym zmęczenie dawało się we znaki ;)


i pożegnania nadszedł czas...
przygotowania do "niebezpiecznych" zabaw podczas ostatniego wieczora ;)
Iga była wyraźnie znudzona naszym towarzystwem ;)


...ostatnie wspólne zdjęcie...

... i podziękowania dla ojców za wszystko co mogliśmy przeżyć w tym czasie...


...z łezką w oku żegnamy się i czekamy na kolejne spotkanie za rok...



DO ZOBACZENIA W LIPCU W PILICY !!! :)

2 komentarze:

monika pisze...

ojoj! aż mi się łezka w oku zakręciła... mmm... Dursztyn... mnóstwo wspomnień i krejzolskich nocy w naszym pokoiku :D
z tego miejsca pragnę jeszcze przypomnieć:
*przecudną kaplicę i nauki naszych przewielebnych ojców
*dursztyński catering ;) -kluski z jagodami :P mniam...
*Kaśki wolume
*chrapanie naszej współlokatorki :*
*luźne ga(t/d)ki ;D
*przychył...
*..."żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny..."
i oczywiście wiele, wiele innych.

Sylwia:) pisze...

Witaj :) przez przypadek trafiłam na tego bloga i bardzo mi się podoba:)miło zobaczyś swoją wioseczkę:) nie znamy się ale ja kojarzę Wasza grupkę bo tak akurat się złożyło że jak Wy byliście u Nas tzn w Dursztynie pomagałam mojej babci(kucharce) :) gorąco pozdrawiam :) S..